Saturday, August 21, 2010

Wstyd, wstyd, wstyd.../Shame, shame, shame...


















A wszystko zaczelo sie od powyzszej poduszki (uwaga: dluuuugi post).  Zrobilam ja przeszlo 20 lat temu. Mloda bylam, milam kilkanascie lat, dopiero zaczynalam 'krzyzykowac', wiec porobilam wiele bledow. Do glowy mi nawet nie przyszlo, ze wszystkie krzyzyki powinny byc wyszyte w tym samym kierunku. Z liczeniem krzyzykow i pol pustych tez bylo kiepsko, wiec wzor wyszedl krzywy. A ze bylam niezbyt bogata, jeszcze w szkole, wiec za kanwe posluzyla mi stara spodnica. Rozumie sie, ze po tylu latach poduszka wygladala gorzej niz miernie, wiec postanowilam jej wymienic 'wnetrznosci' i wogole generalnie odswiezyc. Wybebeszylam to wszystko, poduszke upralam i nadzialam ja nowym 'farszem'. Troszke lepiej wyglada. Mam do niej wielki sentyment. Patrzac na nia, pomyslalam sobie, ze jak kiedys bede miala wiecej czasu, to wyszyje ten wzor jeszcze raz (ale porzadniej). No wlasnie... Jaki czas? Z kad ten czas? No i co z tymi wszystkimi robotkami krzyzykowymi/wyszywankami, ktore leza i czekaja na wykonczenie? Postanowilam zobaczyc co mi tam w szafie zalega i... az mnie zimne poty obeszly z przerazenia. Wstyd ile tego sie nazbieralo. No, po prostu WSTYD. Nie mam zadnego usprawiedliwienia.  Kiedys duzo wyszywalam, ale po smierci mamy w 2004 zupelnie stracilam motywacje. Mama zawsze szukala dla mnie ciekawych wzorow, a ja czesto wyszywalam dla niej i dla innych ludzi.  Ale to i tak nie usprawiedliwia tego, ze robotki zaczete jeszcze w latach 80-tych i 90-tych ubieglego wieku, leza niedokonczone. Chociaz szybko dodaje, ze to nie jest tak, ze wszystko pozaczynalam, a niczego nie dokonczylam. Wiekszosc moich skonczonych robotek powedrowala w swiat, a mi przez mysl nie przeszlo, zeby robic temu zdjecia.  No, ale mam jeszcze trzy poduszki, ktore przedstawiam ponizej. Dwie, te z muszelkami, robione byly w latach 80-tych (mialam wtedy ok. 17 lat).  Chociaz zrobione sa okropnie, to tez mam do nich wielki sentyment.  Ta z fiolkami, robiona w latach 90-tych, wyszyta jest nicmi welnianymi.

It started with the pillow in the above photo (warning: looong post). I made it over 20 years ago. I was a teenager, just starting to learn cross stitch. Consequently, there are MANY mistakes in this piece. I don't know why, but I didn't think to orient all of the stitches in the same direction. I was also very lax when it came to counting stitches and empty spaces, so obviously, the entire pattern came out crooked.  Because I was only a student, without much of an income, I recycled an old skirt as my canvas.  After so many years, the pillow looked seriously bad, so I decided to clean it and replace the stuffing. It looks a lot more presentable now. I thought that I would like to stitch this pattern again, only better. Sure... But WHEN?  And what about all those embroidery projects that I started, but never finished? I decided to see what I still have left to finish and... it gave me cold sweats. I am absolutely ashamed at the amount of unfinished needlework I left in the closet to 'rot'.  I really have no excuses.  I used to be an avid stitcher, but after my mom passed away in 2004, I lost my motivation. She used to find new patterns for me, and I stitched many pieces for her and other people. However, this still doesn't excuse the fact that I have unfinished projects started as far back, as the 1980's. Mind you, it's not like I started everything, but finished nothing.  Most of my work went to loving homes, but I never thought of taking photos.  I still have some projects left in my possession.  The two seashell pillows below were made in the 1980's (I was 17 years old). The one with the violets is needlepoint, stitched with wool. 



































No, a teraz do ostrego rachunku robotkowego sumienia. 
Ponizej widzimy niedoszly obrus, zaczety zaraz po przyjezdzie do Kanady w 1983. Nici jeszcze z Polski. Nie wiem co z tej 'sieroty' wyjdzie, bo kompletnie mi sie ona nie widzi, a material, po tak dlugim czasie wzial sie i miejscami przebarwil (no... dostal takich jakichs brazowych plam). Wstyd...

And now... I present all my poor, abandoned needlework projects.
Below, I present a tablecloth candidate, started right after I arrived in Canada, in July of 1983, with thread and fabric brought with me from Poland. I have no idea what to do with this, because I'm really not into it anymore, and the fabric, after so many years, got some brownish spots. Shame. Shame on me.














Nastepnie, dwa obrazki, z serii niedoszlych szesciu, ktore mialy byc oprawione w ramke i zawieszone w kuchni. Musze powiedziec, ze samych zmian nici i laczenia ich kolorow jest tutaj niesamowita ilosc, wiec robota super zmudna, ale za to efekt fajny. Tak... No coz... Cierpliwosci chyba zabraklo... Dom sie zmienilo.  Chyba to jakos wskrzesze, bo mi szkoda tego.

Next, there are two fruit pictures (of which there were supposed to be six in total), that were supposed to be framed and hanged in the kitchen. I do have to mention, though, that the colour changes and the blending of threads in this project (it's a Teresa Wentzler design) are very numerous and thus tedious. I guess I ran out of steam and patience. I also changed houses. I would love to finish this project, though.


















Te rozyczki ponizej, to niedoszly bieznik na lawe mojej mamy. Wzor jest Szkoly Berlinskiej (nie wiem czy to poprawna polska nazwa, ale po angielsku nazywa sie to Berlin Woolwork).  Ale mamy nie ma... Ani jej lawy. Mialo to byc o wiele dluzsze, ale chyba zakoncze troche wczesniej, dodam jakos (jeszcze nie wiem jak) merezke i cos z tego jeszcze bedzie. Tylko kiedy?

The roses below are part of an unfinished runner for my mom's coffee table. It's a Berlin Woolwork design. But, mom is no longer here, and neither is her coffee table. It was supposed to be quite a long piece, but I think that I'll just make it shorter, add some hemstitching and save this. But when? 


















A oto nastepny wzor Szkoly Berlinskiej. Hmmm... Wydawalo mi sie, ze mialam wiecej tego wyszyte. 

This is also a Berlin Woolwork design. Hmmm... I thought that I had a lot more of it done.








Nastepnie, niedoszle serce z rozyczek. Problem z ta, i z powyzsza robotka to to, ze krzyzyki sa prawie mikroskopijne, wiec wyszywalam to z pomoca specjalnego szkla powiekszajacego. Na to trzeba miec czas i cierpliwosc - a ja tymczasowo nie posiadam ani jednego, ani drugiego.  Ach, te 'usprawiedliwienia'.

Next, what was supposed to be a heart made of roses. The problem is that in this one and in the project above, the stitches are nearly microscopic. I used to stitch this looking through a magnifying glass. This required time and loads of patience, which, at the present, I do not have. Aaaah... excuses.














Z rozami ciag dalszy... Prosze bardzo, na duzej kanwie, wyszywane welna. Powinno isc szybko, prawda? Tym bardziej, ze to tylko polkrzyzykami.  I co?  I wielkie NIC. Ale obok polozylam obrazek, zeby bylo widac, co to z tego ma byc.

Continuing the rose theme... Next piece is on large canvas, tent stitch, using a thick wool yarn. It should have been a relatively quick project. But it wasn't. Nope. At least I put a photo from the original packaging next to my canvas, so that you can see what it's supposed to look like.














Kiedys maz poprosil mnie, zebym mu wyszyla taka rusalke/kobietke ze skrzydlami (Bo on lubi jak dla niego wyszywam. Ta niebieska poduszka z samego poczatku tego postu, to tez dla niego, tylko ze na dlugo przed slubem). No pewnie, ze mu wyszyje. Tylko, ze nie wiem kiedy skoncze.  A mialo to to byc i z koralikami, i ze specjalna blyszczaca nicia. Wstyd mi jak nie wiem co...

Long time ago, my hubby asked me to stitch him this fairy (He likes when I stitch for him. That blue pillow at the beginning of this post was made for him long before we were married). Sure, I'll stitch it. I just don't know when I'll finish it. It's supposed to have all kinds of beads and shimmering threads. Shame on me...


















Nastepnie, obrazki juz wyszyte, ale blagajace o naciagniecie i oprawienie. Biedulki. NB, wyszyte sa one stylem tzw. Bunka, z uzyciem specjalnej igly. Przynajmniej ten typ robotki idzie naprawde szybko.

Next, we have pictures where the stitching is all done. They're just endlessly waiting to be blocked and framed. They are done using Bunka embroidery, with a special needle. At least this type of needlework goes very quickly.




 
























W tym wszystkim najgorsze jest to, ze mimo tego 'ogromu' niedokonczonych 'sierot', mam juz na oku pelno innych robotek do wyszywania (nie wspominajac juz o drutach, szydelku i frywolitkach). Nie moge sie doczekac, az sie zabiore za ta ponizej. Tak, jestem straszna. Wstyd... ;-)

You know what's really bad? It's that I'm already considering new embroidery projects (not to mention knitting, crocheting and tatting).  I can't wait until I start the one below. Yeah, I'm bad. Shame on me ;-)


















Wszystkim pieknie dziekuje za odwiedziny na blogu. Zycze slicznego i spokojnego dnia/wieczoru.

Thank you very much for visiting my blog. Have a beautiful and peaceful day/evening.










Thursday, August 12, 2010

Two new projects done/Dwie nowe robotki skonczone




Dzisiaj, znowu o dwoch robotkach. Obie male, latwe w wykonaniu, wiec robilo sie dosyc szybko, przy telewizji, przyjemnie.
To rozowe powyzej to Scaruffle (czyli luzno tlumaczac szaliko-falbanka). Caly czas robi sie oczkami prawymi, uzywajac rzedow skroconych, zwiekszajac liczbe oczek w jednym rzedzie. I to w zasadzie wszystko.  Acha, no i jeszcze na duzych drutach, dlatego idzie 'blyskawicznie'. Bardzo fajny wzor na robienie prezentow gwiazdkowych ( i nie tylko), bo i szybko, i przyjemnie, i luksusowo dla prezento-odbiorcy.  Jesli ktos chce, to moze znalezc dokladne instrukcje w ksiazce The Knitter's Book of Yarn Clary Parkes (swietna ksiazka o wloczkach, ich kompozycjach, wlasciwosciach, plus wzory - polecam). Wloczka, ktora uzylam, to 100% poliester - taki moherowaty w dotyku - bo robilam to dla corki, wiec musi wytrzymac pralke i codzienny uzytek. Wiele robotkowiczek uzywa jednak moherow, moherow z jedwabiem (np. Rowan Kidsilk Haze), dajac w efekcie mieciutka mgielke, ktora chcialoby sie otulac w nieskonczonosc.  Ponizej przedstawiam dodatkowe zdjecia mojej Scaruffle.

Today, I'm showing two new things I finished recently. Because both are small and easy to knit (they make great TV knitting projects), it didn't take long to make them.
The pink thing in photo above is called Scaruffle. It mostly requires just knit stitches and short rows, with one row of increases. And, oh yeah, large needles. That's about it. Easy, fast, great for quick, yet yummy gifts. You can find the pattern in The Knitter's Book of Yarn by Clara Parkes of Knitter's Review.  It's a wonderful book on many levels, and I highly recommend it. In it, Clara helps you understand, know, appreciate and choose your yarns better. Anyway, the yarn I used for my Scaruffle happens to be a 100% polyester from a dollar store. Yes, you read that correctly - polyester AND from a dollar store. I made this for my little DD, so the thing had to be made from something that would withstand a washing machine and daily wear. However, I am pleasantly surprised by how soft and nice this yarn is to touch and to knit with. ( I guess I don't qualify for a Yarn Snob of the Year award ;-)  Not that I'd really want to be a Yarn Snob of the Year. Or Day, or a Month.).  Of course, a lot of knitters choose to use something more luxurious for this project, (e.g.  Rowan Kidsilk Haze), producing, in effect, an ethereal, soft, luxurious 'cloud' that you want to touch and wear forever. See below for more photos of the Scaruffle.



















































No, a teraz robotka nr. 2, czyli spodniczka dla coreczki. Tez niesamowicie latwa, lekko rozkloszowana, gumka w pasie, falbanki. Robilam oczywiscie na wyrost, wiec jest troszeczke luznawa, ale mala rosnie jak na drozdzach, wiec niedlugo ja nalezycie wypelni. Wzor nazywa sie Ruffled Skirt i jest projektu Eweliny Murach, tej samej od sukieneczki z kwiatkiem (ten sam rodzaj falbanki). Opis mozna zakupic na Ravelry. Wloczka, to Sonata z Elann (kolor Inca Gold), 100% bawelny.  Zdjecia spodniczki ponizej.

Project #2 is a Ruffled Skirt (pattern by Ewelina Murach, same one who designed this dress). Super easy to knit, gradually widened by increases, has knitted-on ruffles and an integral elastic casing at the waist.  It is a bit too loose on my DD right now, but since she grows so fast, it'll fit her properly in no time.  The pattern can be purchased via Ravelry here. The yarn I used is Elann's Sonata (colour: Inca Gold). See photos of the skirt below.




















































No, i to tyle na dzisiaj, i na jakis czas. Zabralam sie wlasnie za dwa nastepne projekty, ale one juz sa troche bardziej skomplikowane/wieksze, wiec wymagaja wiecej uwagi, liczenia rzedow, zmiany kolorow i sciegow, a to zabiera sporo czasu.
Dziekuje wszystkim za odwiedziny na blogu. Zycze milego dnia/wieczoru.

All righty then, that's it for today, and for some time.  I just started two new projects, which are a bit more complicated than the two above. They require keeping track of rows, patterns and colours, and consequently, require more time to complete.
Thank you for visiting my blog. Have a wonderful day/evening.