Wednesday, November 10, 2010

Post o zabarwieniu praktycznym

Dzisiaj pragne lekko poruszyc temat dziergania dwoma kolorami, podac przepis na chleb, i pokazac Wam linki do dwoch dosyc fajnych robotek. A wiec do dziela...

Pomimo moich zapewnien, ze czapka, ktora pokazalam w poprzednim poscie, wcale nie jest ciezka do wydziergania, niektorzy/niektore z Was nadal sa zdania ze taki projekt nie jest latwy. No wiec, ja znowu swoje - dzierganie kolorami naprawde nie jest trudne, szczegolnie takie czapki. To, ze wygladaja na skomplikowane, jest po prostu zluda. No, ale zanim zaczelam dziergac kolorami, sama myslalam ze to wyzsza szkola jazdy, wiec rozumiem obawy niektorych z Was. Dlatego tez, postaram sie takie dzierganie troszeczke Wam przyblizyc, "odrzec potwora ze skory" i moze nawet zachecic do sprobowania tej techniki. Acha, z gory uprzedzam, ze nie mam zbyt wiele doswiadczenia w dzierganiu kolorami. To, co widzialyscie w przypadku mojej czapki, to dopiero moja druga przygoda  z ta technika (pierwsza, to duzy sweter z cieniuskiej wloczki, wiec robi sie powoli - foto powyzej). Czyli ze... jak ja moge, to Wy tez smialo mozecie. Nie ma usprawiedliwien typu "Ale to jest za trudne/skomplikowane. Boje sie tego dotykac".

Ten typ/technika dziergania nazywa sie po angielsku Stranded Knitting, gdzie wloczke, ktorej akurat nie uzywamy w danej chwili przeciagamy po lewej stronie robotki. W wiekszosci przypadkow, w stranded knitting uzywa sie tylko dwoch kolorow naraz, co niesamowicie ulatwia sprawe.  Wzory, ktorych uzywa sie do takich robotek tez przewaznie nie sa zbyt skomplikowane. Popatrzcie na foto ponizej - numerki zaznaczaja odrebne wzory zastosowane poziomo w czapce. Jesli patrzy sie na to w kategorii konstrukcji z takich wlasnie paskow, czapka okazuje sie latwiejsza. Ot, po prostu robi sie jednym wzorem, potem drugim, potem trzecim, itp., itd.  Pomijajac wzory, robi sie ja jak kazda inna czapke, wiec ogolna konstrukcja jest wam raczej nieobca.













Jezeli chodzi o scieg/oczka to w zdecydowanej wiekszosci robimy oczkami prawymi, czasami troche lewymi, ktore (sadzac po robotkach opublikowanych na Waszych blogach) sa dla Was latwe. Jesli robimy tylko oczkami prawymi, to w wiekszosci przypadkow robimy na okraglo, czyli z zastosowaniem 3-5 drutow zaostrzonych po obu koncach lub metoda tzw. Magic Loop, z zastosowaniem dwoch drutow polaczonych dluga zylka. Poniewaz nie mam cierpliwosci do machania 3+ drutami, uzywam metody magic loop. Tutaj jest link ilustrujacy ta metode. Tekst jest po angielsku, ale sa takze i zdjecia. W kazdym razie w sieci jest naprawde sporo filmikow instruktazowych jezeli chodzi o magic loop, wiec kazdy moze sie nauczyc.
 
Co moze sprawiac troche klopotow w dzierganiu kolorami, to uzyskanie odpowiedniego i rownomiernego napiecia wloczki (ale czyz tak nie jest z kazdym dzierganiem?). Dzianina, ktora otrzymujemy w Stranded Knitting jest z natury bardziej zwarta/gestsza niz dgybysmy dziergali na tych samych drutach, ta sama wloczka, ale tylko jednym kolorem. Dlatego tez wazne jest, aby po prostu nie naciagac wloczki zbyt mocno, szczegolnie po lewej stronie robotki, bo inaczej dzianina bedzie permanentnie pomarszczona. Aby temu zapobiec, wiele osob rozciaga troszke robotke w trakcie pracy, szczegolnie przy zmianie koloru (tutaj lepsze sa druty niezbyt sliskie - ja uzywalam Addi Turbo, ale drewniane/bambusowe sa jeszcze lepsze bo trzymaja rozciagnieta robotke w miejscu).  Sposob, w jaki trzymamy wloczki nie tylko wplywa na stopien ich napiecia, ale takze, moim zdaniem, na to, czy polubimy ten sposob dziergania. Duzy odsetek instruktorow promuje trzymanie jednej wloczki w lewej rece, a drugiej w prawej rece. Tutaj podaje link do malego filmiku o Stranded Knitting. Jest on po angielsku, ale po prostu popatrzcie sobie jak ona trzyma te wloczki i jak rozciaga robotke, aby sie nie marszczyla. Ja doszlam do wniosku, ze ten sposob nie jest dla mnie. Po prostu jest dla mnie bardzo niewygodny. Dla takich jak ja, istnieja dwa przybory do separacji wloczek, ktore umozliwiaja trzymanie obu 'nici' w jednej rece na raz, bez wytworzenia wielkiej plataniny. Oto pierwszy z nich (nie wiem jak to sie nazywa po polsku, ale tutaj nazywa sie to knitting thimble, czyli naparstek do drutowania).













Naklada sie to na palec, a wloczki sa rozdzielone wypustkami. Po wlozeniu wloczek, przekreca sie blaszke z powrotem na miesce, zeby nici nie powyskakiwaly z miejsc. Te powyzej, pomieszcza cztery rozne wloczki na raz.  Tutaj jest malutka ilustracja, jak takie cos sie uzywa. Jednak moje ulubione naparstki sa zrobione z drutu przez mojego meza (ponizej):













Owszem, mozna kupic gotowe, fabrycznie wykonane. Popatrzcie tutaj, jak takie wygladaja i jak sie ich uzywa. Chociaz moga 'pomiescic' tylko dwa kolory na raz, to nigdy jeszcze nie mialam problemu z wyskakujacymi wloczkami, a z tymi czerwonymi naparstkami tak (wtedy nakladam gumke do wlosow dookola naparstka z zamknieta blaszka). Dzieki tym naparstkom, wloczke pobiera sie gladko, nie trzeba machac palcami obu rak na raz, co tlumaczy sie na bardziej rownomierne napiecie wloczki, rowniejsze oczka i szybsze dzierganie. Przynajmniej dla mnie.

Co do obramowania czapy... Uzylam tutaj tzw. applied I-cord. Przepraszam, znowu nie wiem jak to po polsku. Tutaj podaje link do filmiku jak takie cos wydziergac. Film po angielsku, ale ja patrzylam na niego bez dzwieku i tez sie zrozumie.

Na koncu musze dodac, ze to wszystko brzmi bardziej skomplikowanie niz naprawde jest.  Nieraz wytlumaczenie/opisanie czegos zajmuje wiecej czasu niz zrobienie tego czegos.


Przechodzac w inny temat... Dzisiaj, jak sobie tak "lazilam" po internecie, natknelam sie na dwie fajne robotki. Nie moge zamiescic zdjec na moim blogu, bo musialabym sie pytac o zgode, itp., itd., ale moge podac linki.
Pierwszy moze byc interesujacy dla tych, ktorzy lubia filcowac. Sa to domki dla ptaszkow z filcu - bardzo urocze (link tutaj).  Drugi link zaprowadzi Was do zdjecia wyszywanego domku "z piernika". Tez fajny.

No, a na koniec przepis na ponizszy chlebek:









1 szklanka = 250 ml

Skladniki:
(starczy na dwa male chleby, lub jeden duzy. Ja podzielilam przepis na 2, bo chcialam tylko jeden maly bochenek)

1 lyzka stolowa suszonych drozdzy w granulkach lub rownowazna ilosc drozdzy swiezych
1 lyzeczka cukru bialego
2.5 szklanki cieplej wody (moze tez byc mleko, lub mleko pol na pol z woda)
6 szklanek maki zytniej (w moim chlebie maka zytnia stanowila 2/3 calej ilosci maki, a pszenna 1/3. Mozna tez uzyc zytnia/pszenna pol na pol. Im wiecej zytniej, tym ciezszy, bardziej zwarty chleb. Samej pszennej bym nie uzywala, bo wyjdzie chleb-wata).
2 lyzeczki soli
1 lyzka stolowa masla, albo smalcu, albo oleju (ja uzylam oleju z oliwek)
2 lyzeczki cukru brazowego (ominelam calkowicie, bo nie lubie slodkawych chlebow)

Instrukcje:
1. Rozpuscic bialy cukier w cieplej wodzie i posypac drozdzami w granulkach. Jesli sie uzywa drozdzy swiezych, to rozmieszac drozdze w wodzie z cukrem. Zostawic w cieplym miejscu na 10 min az sie rozpusci i spieni.
2. Zmieszac razem make, sol, tluszcz. Dodac cukier brazowy.  Nastepnie dodac do tego miksture drozdzowa. Porzadnie wymieszac. Ugniatac ok. 10 min, az uzyska sie elastyczne, gladkie ciasto (w razie potrzeby, dodac troszke maki, jesli ciasto bedzie zbyt lepkie). Nastepnie uksztaltowac ciasto mniej wiecej w kule, wsadzic w miske, przykryc aby nie wyschlo i postawic w cieple miejsce na ok. godzine az ciasto podwoi objetosc.
3. Wyrosnieta mase uderzyc piescia, po czym ugniatac ok. 2-3 min az bedzie znowu elastyczna i gladka.
4. Nastepnie uksztaltowac albo w dwa bochenki, lub w jeden duzy. Surowe bochenki mozna lekko posmarowac solona woda, lub mlekiem, lub lekko oproszyc maka. Przykryc po raz drugi, odstawic w cieple miesce do ponownego wyrosniecia na ok. 30 min.
5. Po wyrosnieciu, piec w srodku rozgrzanego piekarnika w temperaturze 450 F/ 232 C. Jeden duzy chleb - ok. 40 min, male bochenki - ok. 30-35 min.


Friday, November 5, 2010

About this and that.../O tym i owym...


 
















No dobra, dzisiaj nie tylko o robotkach bedzie, ale od nich (a raczej od NIEJ) zaczne. Udalo mi sie w koncu skonczyc czapke dla corci. Troszke to zajelo, bo ja z tych powolniejszych, a wloczka cienka byla (uzywalam drutow 3.25 mm), no i zmian kolorow tez troszke bylo. Musze jednak powiedziec, ze sam projekt byl w zasadzie latwy i szybki w robocie. Dla mnie, najtrudniejsze byly klapki na uszy, bo trzeba je robic rzedami prawymi i lewymi, wiec napiecie wloczki trudniej bylo kontrolowac, ale pozniej to caly czas sie robi dookola oczkami prawymi. Konstrukcja tez nie jest egzotyczna, wiec ogolnie mowiac, taka czapka jest o 10 razy latwiejsza i szybsza w wykonaniu niz na to wyglada. Chociaz kolorow w sumie bylo dziewiec, to robi sie tylko dwoma naraz.  No tak, kolorki sa z rodzaju tych wesolych, ale sama ich nie dobieralam - po prostu kupilam gotowy zestaw razem z instrukcjami do Andean Chullo Hat ze sklepu Knit Picks. Wloczka, ktorej uzylam to Palette, 100% welny, z tegoz samego sklepu. A ze to wlasnie welna (chociaz dosyc mieciutka i niezbyt drapiaca) to podszylam klapki na uszy cienkim filcem, zeby dziecku nie draznilo skory, a przy okazji beda cieplejsze i nie beda sie zwijaly (bo to scieg ponczoszniczy/dzersejowy).

OK, today I'll mention more than just knitting, although that's what I'll start with. Yesterday, I finished Andean Chullo Hat for my DD.  I bought the kit with instructions from Knit Picks some time ago, but it took a bit of time, because I didn't start right away, I'm a slow knitter, the yarn is relatively thin (I used size US 3 needles) and there were quite a few colour changes. Still, generally speaking the project was actually quite easy and quick to make. For me, the ear flaps  were hardest to knit because they required knitting flat, with purl rows, which makes it harder to maintain even tension. After that however, it was smooth sailing because all I did was just knit in the round, made a few decreases and that's that. The overall construction is also easy and straightforward.  Although there are nine different colours used throughout the hat, you only knit with two at a time. I also lined the earflaps with thin felt because it makes them look cleaner, softer on the skin than raw wool, warmer and prevents the stockinette edges from rolling.  Basically, the hat is 10 times easier to make than it looks.








Drugi temat, ktory porusze, ot tak sobie, dla hecy, to Halloween. Wiem, ze w Polsce to nic takiego ciekawego, ale tu, w Ameryce Polnocnej, jest to bardzo popularne "swieto". No bo jakze by inaczej? Wyobrazcie sobie poprzebierane w rozne strachy, lachy, ksiezniczki i inne jeszcze stwory dzieciaki wedruja od domu do domu, wolajac (w luznym tlumaczeniu) "Lakocie - albo psota!", i dostaja w zamian pelno slodyczy lub malutkich upominkow - ZA DARMO. Dodac jeszcze niesamowita przyjemnosc jaka sprawia im malowanie sie i przebieranie w rozne kostiumy - i nie dziw, ze dzieciaki czekaja na ten dzien z niecierpliwoscia. Jedna z nieodlacznych tradycji Halloween jest wycinanie roznych strasznych/dziwnych "twarzy" w dyniach. A ze corcia jest juz wystarczajaco duza zeby mniej wiecej wiedziec co to Halloween, wiec i na mnie padlo zeby takie dynie spreparowac. Corcia, chociaz na poczatku bardzo chetna do pomocy, od razu stracila ochote kiedy zobaczyla co w tych dyniach jest (tzn. pestki pokryte sliska mazia i gaszczem nieapetycznie wygladajacych wlokien).  Zgodzila sie pomagac jedynie "oczyma". No coz, wezme i to. A oto rezultaty "naszej" "rzezby" w dyniach.













Above is the pic of our Halloween pumpkins from this year. My almost 4 year old DD and I decided to make some Jack-o'-lanterns together. She was actually very eager to help until she saw what's actually inside the pumpkins - bunch of slimy seeds, in slimy goo, mixed with unappetizing looking slimy strings. She said that she'd rather help me with her eyes. OK... 














Nie tak dawno, ale jeszcze przed dyniami, cos mnie napadlo i upieklam chlebek (ale nie na zakwasie, bo jeszcze sie nie nauczylam). Nawet lubie piec chleb, ale jeszcze bardziej zapach jaki sie wtedy rozchodzi po domu. Wypiek sam w sobie nie byl najgorszy, ale robilam wg nowego przepisu, i dla mnie wyszedl za malo slony. Na ponizszym zdjeciu widac jeszcze pare unoszaca sie z goracego chleba.














Shortly before Halloween, I decided to bake bread, although I don't do that very often.  I love the smell of bread baking in the oven, filling the house, smelling so warm and comforting. On the photo above, you can still see the steam rising from the bread.  This one came out quite nice, but since I was using a new recipe, it wasn't salty enough. Oh, well...


No, a na koniec wspomne o bardzo fajnym spotkaniu robotkowiczek, ktore odbylo sie 3 listopada na Facebook'u. Bylo to spotkanie na zywo, przez Internet, a omawialysmy przerozne rzeczy i pokazywalysmy sobie nasze robotki w toku. Kilka dziewczyn to nawet skonczylo robotki pod koniec spotkania - alez tempo!!!  Oczywiscie, spotkanie bylo 'aktywne' przez kilka godzin, wiec wiele osob mialo okazje aby wpasc i pogadac, i poogladac. Jezeli nie bylyscie na tym spotkaniu, to zachecam do zjawienia sie na nastepnym (tylko nie wiem jeszcze kiedy). Wiecej mozecie sie dowiedziec od Iwonki, ktora to spotkanie zorganizowala, na jej blogu Drutoterapia (szczegolnie posty z 4 listopada i 25 pazdziernika).
No, i to narazie wszystko. Pozdrawiam Was serdecznie, dziekuje za wizyte i zycze jak najwiecej dobrego zdrowia i szczescia.

Well, that's it for now. Thank you for visiting my blog. I wish you lots of good health and happiness.