Dzisiaj bez zdjec.... tak sobie..... bez ladu i skladu i tylko po polsku (bo po polsku narzeka mi sie lepiej). A czasem trzeba sobie pobiadolic, zeby potem poczuc sie lepiej, razniej, i spojrzec na wszystko (w tym wypadku na brak postepu w drutowaniu i szydelkowaniu) z innej perspektywy.
Robotki niby sa w robocie. Jeden szalik skonczylam, ale musze mu zrobic zdjecia. Mialam nic nie drutowac na prezenty Gwiazdkowe, ale sama nie wiem jak to sie skonczylo na tym, ze jednak beda cztery: szalik (zrobiony), dwie czapki, i malpka-zabawka. O dwie rzeczy zostalam poproszona, a co do malpki, to moja corcia zobaczyla zdjecie wzoru w ksiazce, i juz zapomniec o niej nie mogla. A ze nikt przedtem nie zaszczycil mnie zamowieniem na moje drutowe "wyroby", wiec bylam milo zaskoczona prosba, i trudno bylo odmowic. A chcialam sobie zrobic sweterek, koronkowy szal..... i wogole milion innych rzeczy. Fajnie by bylo, gdybym byla szybsza w robieniu na drutach, bo wtedy nawet jak malo czasu na robotki, to i tak szybko idzie, bo rece szybsze. No, ale tak nie jest.... a ja, jak na zlosc mam szesc pozaczynanych robotek. Dwie, czy trzy leza "w kacie" i blagaja o litosc, domagajac sie swiatla dziennego. Nad innymi dwoma niby regularnie pracuje, ale efektow wogole nie widac, czyli syndrom "biegu w miejscu". Mierze je od czasu do czasu, zeby sie przekonac, ze dlugosci przybywa, ale zaczynam podejrzewac, ze 'centymetr' klamie abym sie nie zalamala. Oczywiscie, oba projekty sa z dosyc cienkiej wloczki/nitki. Jeden to roznokolorowy sweter, a drugi to firanka.
No tak, mialo nie byc zdjec, a sa.
Z ta firanka to tez... kto przy zdrowych zmyslach porwal by sie na firanke z nici nr.30? A teraz to bede chyba dziergala przez nastepne 50 lat. Pruc nie chce, bo mam juz ok. 80% skonczone, a poza tym, ta firanka wychodzi nawet fajnie, wiec szkoda by bylo unicestwiac.
No, i teraz powoli mecze te prezenty gwiazdkowe.
Jak sobie nieraz pomysle, ile to rzeczy bym chciala zrobic, ile to pieknych wloczek uzyc, to lapie sie za glowe i nie wiem od czego zaczac. No tak, mozna powiedziec, ze od skonczenia tego, co juz zaczelam. I sama nie rozumiem jak to sie stalo, ze mam az szesc pozaczynanych projektow. Przewaznie pracuje nad jednym, najwyzej dwoma. A tu az szesc! OK, niektorym moze sie to wydawac niczym, szczegolnie ze pewne osoby maja z dwadziescia roznych robotek w toku, ale dla mnie to jednak duzo, bo czasu mam w zasadzie malo. Przewaznie spedzam od 10 do 50 minut dziennie na robotki (ale nie na raz, i nie codziennie).
No dobra, koniec z tym narzekaniem. Juz mi przeszlo, wiec lece dziergac dalej. Robie teraz czapke z welny merino (firma Malabrigo) - poemat w palcach! Super miekka, delikatna, puszysta, a zarazem miesista i sprezysta! Pysznosci! Lece, welna czeka!
Zycze milego dnia/wieczoru/nocy.
Monday, September 15, 2008
Subscribe to:
Posts (Atom)