Saturday, December 22, 2012

Merry Christmas!/Wesolych Swiat!


 I wish everyone a wonderful Christmas and holiday season filled with love, peace and happiness. May the new year 2013 bring you the best of everything, lots of good health, wonderful friends, family love, plenty of good weather and success in everything you do.

* The photo above is of a figurine I have at home. It is: Canada, Jim Shore, Heartwood Creek by Jim Shore Designs, Inc., 2011.


Zycze Wam cudownych swiat Bozego Narodzenia, przepelnionych miloscia, pokojem i szczesciem. Niech rok 2013 przyniesie Wam wszystko, co najlepsze, duzo dobrego zdrowia, wspanialych przyjaciol, milosc rodzinna, same sloneczne dni i sukcesy we wszystkich przedsiewzieciach.

*Figurka na powyzszym zdjeciu to "Canada, Jim Shore, Heartwood Creek" autorstwa Jim Shore Designs, Inc., 2011.

Wednesday, December 19, 2012

Misie baletnice/Ballerina Bears



 Nooooooo... na froncie robotkowym to u mnie jest bardzo mizernie. Ewidentnie. Od sierpnia probuje wyszyc cos dla dwoch dobrych kolezanek. Chcialam skonczyc na Swieta i... nic z tego! Klapa! Nie zdazylam. Jak tylko zdalam sobie sprawe, ze nie dam rady z haftem, zabralam sie dla odpoczynku za cos innego, a mianowicie za uszycie szesciu filcowych misiow-zawieszek na choinke. Rok temu, na wyprzedazy poswiatecznej kupilam sobie zestaw firmy Bucilla wlasnie z tymi misiami, i dopiero niedawno sie do tego zabralam. Misie zabraly ok. 3-4 tygodni, i ogolem byly bardzo latwe do wykonania. Jedyne co mi zalazlo troche za skore, to wycinanie mnostwa czesci z filcu, szczegolnie tych malutkich. A teraz, wracam grzecznie do wyszywania. Zycze wszystkim dobrego dnia.

Well, I've been evidently slacking off in the crafts department. Since August, I've been trying to cross stitch a gift for very dear friends. I figured that I'd finish it for Christmas, but nooooooo..., no such luck. I'm nowhere near the finish line. As soon, as I realized that I won't make the embroidery deadline, I started another project - just to change gears a little bit - a set of felt Ballet Bear ornaments. I got this Bucilla kit last year (Boxing Day sale) from Herrschners. The bears were very easy to make and  took about 3-4 weeks to complete. The only thing that seriously tested my patience was having to cut out "millions" of felt pieces, some of them very small. And that's about it, for today. I'm going back to cross stitching now. Have a wonderful day.



Wednesday, July 18, 2012

Motylek Eliza

ATTENTION: This post is in Polish. For English version click here.
UWAGA: Ten post jest w jezyku polskim. Aby znalezc post w jezyku angielskim, kliknij tutaj.

















A ja dzisiaj o motylku...
Tak mi sie spodobalo "hodowanie" motyla w zeszlym roku (patrz: dlugi post w tym miejscu), ze zachcialo mi sie powtorzyc te "zabawe" i w tym roku. Chodzilismy wiec z mezem po sklepach i dzialach ogrodniczych w poszukiwaniu doniczek z pietruszka, na ktorej bylyby albo motyle jajeczka, albo poczwarki. Trafila sie nam jedna z malutka jeszcze gasieniczka.



















Po tygodniu obzerania sie pietruszka (ktora widac w tle na powyzszym zdjeciu), poczwarka przybrala pokaznych rozmiarow i raczej przypominala grubego, zielonego serdelka, ktory na drugi dzien "uwil" sobie elegancki kokon na domowym drzewku hibiskusowym.










W dwa tygodnie pozniej, czyli wczoraj, wyklula sie nam sliczna motylka z gatunku czarny jaskolczy ogon (tak samo jak w zeszlym roku), ktorej moja corcia nadala imie Eliza.  Ponizej na zdjeciu Eliza zaraz po wykluciu sie - skrzydelka bardzo pogniecione i mokre.


















Okolo 45 minut pozniej (skrzydelka juz bardziej rozwiniete, choc nadal troszke pofalowane):


















Eliza, gdzies w dwie godziny po 'narodzeniu' pofrunela sobie wesolo do ogrodka na pobliskie krzaczki.













Oprocz zdjec, zalaczam krociotki filmik z Eliza w roli glownej. Od razu przepraszam za jakosc, ale na jednej rece siedziala Eliza, a druga probowalam raz filmowac, raz robic zjecia, i jeszcze odpowiadac na pytania coreczki. Nie jestem zawodowym filmowcem, ani fotografem, i to widac. No, ale mialysmy ogolnie frajde i radosc.


 Acha, moze i komus sie nie spodoba, ze wzielismy gasienice do domu, ale... w sklepie tylko by Elize wyrzucili i rozgnietli jako szkodnika towaru. A tak, to sobie przyszla do nas i miala szanse dozyc do stadium motyla. Moglibysmy trzymac ja w ogrodku, ale tam mialyby na nia apetyt liczne ptaki, wiec dalismy jej tzw. tymczasowe schronienie. Pozdrawiam wszystkich serdecznie i zycze pieknej, i nie za goracej pogody.


Eliza Butterfly

UWAGA: Ten post jest w jezyku angielskim. Aby znalezc post w jezyku polskim, kliknij tutaj.
ATTENTION: This post is in English. For Polish version click here.














Today's post is about a butterfly.
I liked 'raising' a butterfly last year so much (long post about that here), that I decided to give it a try again. My husband and I decided to search gardening sections of several markets for parsley plants that would have either butterfly eggs or caterpillars on them. Finally, my DH found one plant with a small, green caterpillar and brought it home.


















After a week of voracious eating of curly parsley leaves (seen in the background), the caterpillar resembled a small, fat, green sausage, and the very next day it formed a handsome chrysalis on our hibiscus plant.










Two weeks later, i.e. yesterday, she emerged as a beautiful female butterfly, which my DD named Eliza. On the photo below, you see Eliza right after she emerged from her coccoon - her wings all crumpled up and wet.


















Approximately 45 min. later, her wings were nearly straightened.


















About 2 hrs. after hatching, Eliza flew merrily to a nearby bush, sat there for a while and took off into the wide world. Generally, we had a fun and joyful experience raising a butterfly again.














Besides photos, I included a very short video of the butterfly sitting on my hand. I apologize for the poor quality, but I am not a professional photographer or a filmmaker. On top of that, Eliza was sitting on my left hand, I was trying to take photos and film the butterfly with my other hand, and listen to the numerous questions and comments from my DD.


Some people may not like the fact that I took the caterpillar home. However, the way I see it, it would have been probably disposed of at the store (maybe even destroyed), since the caterpillars destroy their merchandise (and believe me, their appetites are BIG). I could have left her in my garden, but then she would have been too tempting to the numerous birds present there. This way, I kind of gave her a temporary shelter. She did not suffer in any way, and I set her free as soon, as she was able to fly on her own.  Have a wonderful day everyone!

Sunday, June 10, 2012

SAL - Domek Zimowy - Ukonczone!!!

















Ha! Nareszcie! Zimowy domek skonczony i oprawiony! 
Niestety, nie jestem na 100% zadowolona z efektu. Dlaczego? Otoz nitki w lnie byly bardzo nierowne, przez co i krzyzyki nie wychodzily rowno - jest spora mieszanka prostokatnych polozonych poziomo, pionowo, jak i kwadratowych. Troche sie dziwie, bo mam inne lny Belfast i takiego problemu z nimi nie ma.  
Poniewaz w sklepie nie bylo snieznobialej muliny DMC B5200, kupilam zwykla biala, myslac, ze tez bedzie dobra. Niestety, okazala sie zbyt kremowa w porownaniu z kremowa nicia, ktorej juz uzywalam. Postanowilam wiec uzyc jednej nitki bialej DMC, z jedna nitka bialej Carnival. PORAZKA. Tzn. kolorystycznie jest OK, ale nici Carnival sa straszne! Nie dosc, ze sie placza jak tylko sie na nie popatrzy, nie chca sie rowno klasc na materiale (robia co chca), to jeszcze po kilku krzyzykach zaczynaja sie okrutnie rozdwajac i strzepic (tak, nawet nawet pojedyncze pasemka). Przez to wszystko krzyzyki nie wyszly zbyt atrakcyjnie. A tak sie staralam! Nawet probowalam klasc nici z tzw. laying tool - zadnego efektu. No, ale juz po wszystkim, i wiecej tych okropnych nici raczej nie uzyje.
Dla tych, ktorzy nie uczestniczyli w SAL'u - tytul wzoru: "Le Val d'Abondance" wydany przez Lili Soleil i zakupiony w sklepie internetowym Univers Broderie.
Materialy: 
Len - Belfast, 32 ct, kolor: blue spruce. 
Mulina DMC - biala  i kremowa 746, mulina Carnival - biala 200.
Link do strony z SAL'em Swiatecznym tutaj.















SAL - Before Christmas, czesc 4


Powolutku, pomalutku drzewko rosnie. Pierwsza faza drzewa skonczona. Link do drzewkowego SAL'u tutaj.

Tuesday, April 17, 2012

Kitty


















Witajcie!  Dzis skonczylam dziergac kotka Kitty dla corci. Bardzo latwy do wykonania, chociaz miejscami troszke bylo ciezko, poniewaz trzeba robic gesto a to znaczy, ze material wychodzi sztywny i nieraz trudno bylo wbic szydelko w oczka. Korzystalam z instrukcji po angielsku, zakupionych na Etsy tutaj. Jednakze czesto widzialam schemat i instrukcje japonskie krazace szeroko po internecie. Plastikowe oczka i nosek zakupilam takze na Etsy w tym sklepie. Wloczka, ktorej uzylam to zwykly akryl Soft Touch firmy Red Heart.











Hello! I just finished a kitty for my DD. It was generally very easy to crochet, although sometimes a bit difficult on the fingers, due to the necessary stiffness of the fabric. I used a downloadable Huggy Kitty pattern (in English), purchased from TGLDdoll on Etsy. The plastic eyes and nose were also bought via Etsy, from yeahshop. The yarn I used is Red Heart's Soft Touch. It is generally a nice, soft acrylic, but I found that it develops a considerable bloom. It didn't pill for me at all, but it got very, very fuzzy. I had to use a sweater shaver on the kitty to remove the fuzz.

Thursday, March 22, 2012

Primula















Today I present my first knitted doily. The pattern name is Primula from the First Book of Modern Lace Knitting by Marianne Kinzel. I chose this specific pattern not only because I like the design, but also because it seamed like an easy enough pattern for a first attempt at this type of project. I must say that  I found it to be no more difficult than other lace knitting I have done so far, or maybe even a bit easier, since instead of purling every other row (which for me is usually a slower process), I knit every other round. I also like the crocheted edging. It looks relatively interesting, it is easy to execute and does not tighten up the outer edge like a traditional cast off can. I definitely recommend this pattern to anyone who wants to try knitting a round doily or a small tablecloth. This one turned out to be 24" in diameter. In terms of yarn, I used a green,  roughly size 10 crochet cotton, and worked on size US 0 (2mm) needles. You can see the real colour of the thread in the photo of the crumpled, unblocked doily. Speaking of blocking... I could have done a better job, but, oh well... next time.  Thank you for visiting my blog. Have a wonderful day.


Dzisiaj przedstawiam moja pierwsza serwete na drutach. Robilam ja wedlug wzoru "Primula" z ksiazki "First Book of Modern Lace Knitting" Marianny Kinzel. Wybralam ten wzor nie tylko dlatego, ze mi sie podoba, ale takze dlatego, ze wydawal mi sie wzglednie latwy jak na pierwszy tego rodzaju projekt. Musze powiedziec, ze w moim odczuciu, ta serweta wcale nie byla trudniejsza od innych azurow, ktore przedtem dziergalam. Moze nawet troszeczke latwiejsza  poniewaz co drugie okrazenie robilam oczkami prawymi (a nie lewymi jak w robotkach dzierganych na plasko), co u mnie tlumaczy sie na szybsze tempo pracy. Bardzo polecam ten wzor tym, ktorzy chcieliby sprobowac wydziergac serwete na drutach, i ktorzy maja dostep do tego wzoru.  Jesli chodzi o nici, to uzylam polskich nici Kaja (ok. 1.5 motka; serweta ma ok.61 cm srednicy), koloru jasnozielonego, i drutow o rozmiarze US 0 (2mm). Prawdziwy kolor lepiej widac na zdjeciu jeszcze nie rozprostowanej serwety. Jesli chodzi o naciaganie, to moglam zrobic to lepiej, ale to juz nastepnym razem. Dziekuje bardzo za odwiedziny na blogu. Zycze Wam cudnego dnia.











Sunday, February 26, 2012

My very first gloves/Moje pierwsze rekawiczki

 
Prosze Panstwa, wydziergalam pierwszy raz w zyciu rekawiczki! Okazalo sie, ze wcale nie byly takie trudne jak myslalam. Troszke tylko trzeba bylo sie koncentrowac, bo to i zygzaki trzeba bylo robic, i "sznureczek" kontrastu wokol dwoch palcow, i wogole jeszcze takiej konstrukcji na drutach nie robilam. Ale wyszly fajnie. Zrobilam dwie niby takie same, niby rozne. Dla hecy. Jak ktos tego nie rozumie to... no coz... Wzor na rekawiczki nazywa sie Io Gloves, i jest tej samej autorki (Asa Tricosa), ktora wymyslila szal Semele. Dodatkowe specyfikacje odnosnie rekawiczek znajdziecie ponizej.  Jesli chodzi o fotki, to obie rekawiczki przedstawione sa na lewej rece poniewaz nie mialam modelki ani fotografa, czyli ze prawa reka fotografowalam lewa reke (tak, probowalam cykac lewa reka, ale to nie byl dobry pomysl).  Wszystkim dziekuje serdecznie za odwiedziny i przemile komentarze. Zycze Wam pieknego dnia i pogody ducha.

Drumroll, please... I made my very own gloves for the first time ever! It turns out, they weren't as hard to knit, as I thought they would be. Sure, the project required a bit of concentration considering the ongoing zigzag pattern, the contrasting strip of colour winding around the index finger and the unfamiliar (to me) construction, but they turned out quite ok. I made two different ones, in terms of colour, since I find that fun, funny, and positive in some silly, happy way. The pattern for these gloves is called Io and is by the very same Asa Tricosa, who came up with the Semele Shawl pattern. You'll find additional specs wrpt my gloves (like yarn, needles) below. I didn’t have a model or a photographer, so I had to model and take photos. Therefore both gloves are shown on my left hand. I tried to take photos with my left hand, but they turned out to be disastrous. Thank you, everyone, for visiting my blog. Have a beautiful day.



























  
Specifications:
 Specyfikacje:
Needles/ Druty:  US 1 and 1.5; 2.25 i 2.5 mm
Size/ Rozmiar:  Large; Duzy



Saturday, February 25, 2012

SAL - Lasek - czesc 1

 
No i ostatni juz na dzisiaj wpis. Tym razem odnosnie trzeciego (!!!) SAL'u w ktorym biore udzial w naszej grupie Haft Krzyżykowy na Facebook'u.  Wzor nazywa sie Il Bosco Di Bengtsson  i po ukonczeniu, ma wygladac tak. No, mam jakiegos swira na punkcie drzew i wogole chyba zwariowalam. Proboje nie tylko wyszywac 3 rzeczy na raz (juz nie wspominajac tych lezacych cichutko w szafie), ale i robic na drutach, i szydelkowac, i uczyc sie haftu wstazeczka. Taaaaak... Jakis problem chyba mam, ale na razie mi z tym dobrze. Zycie jest tak gorzkie z natury, ze potrzebuje jakiejs oslody w formie roznych hobby. Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i zycze pieknego weekend'u.

SAL Before Christmas - Czesc 3


I znowu na krociutko.  Prezentuje takze postepy w moim drugim SAL'u drzewkowym (Before Christmas). Od ostatniego czasu uroslo wiecej owocow i troche listkow. Wyszywa sie to wysmienicie.

Zimowy domek 3

Dzisiaj znowu na krociotko. Przedstawiam Wam dalsze postepy w wyszywaniu zimowego domku. Od ostatniego razu przybylo sporo/malo. Nareszcie zaczelam te renifery i serduszka. Jakos szybciej mi sie je wyszywa niz te wszystkie zawijasy. Link do Swiatecznego SAL'u tutaj.

Thursday, February 16, 2012

Kotek i serwetka/Cat and a doily

Czesc! Dzisiaj pokaze Wam dwie ukonczone rzeczy (niektore z Was juz je widzialy w naszej grupie na Facebook'u). Pierwsza, to ukonczona jakis czas temu serwetka. Zrobilam ja dla kochanej i bardzo pozytywnej Pani Niteczki, ktorej blog mozecie odwiedzic tutaj. Serwetke robilam wedlug opisu "Wreath of Roses" z ksiazki "Irish Beauty Doilies" Kathryn White. Musze powiedziec, ze bardzo fajnie sie ja dziergalo. Sadzac na podstawie mojego doswiadczenia z tym specyficznym wzorem, to koronka irlandzka nie jest az tak skomplikowana jak mi sie wydawalo.
 
Hello! Today I'll show you two recently finished projects. The first one is a "Wreath of Roses" doily from "Irish Beauty Doilies" by Kathryn White. I made it for a very dear and inspiring lady (you can visit her Polish-language blog here). I have to say that the doily was fun to crochet. Judging by my experience with this project, Irish crochet is not as complicated, as I thought it would be.



















 
Druga ostatnio ukonczona rzecz, to wsciekle rozowy kotek Fat Cat (Gruby Kot) dla mojej corci. Dawno, dawno temu (gdzies w polowie lat .90), kupilam sobie na tego kotka wzor ( "The Fat Cats" firmy McCall's, nr. 6557) i uszylam go dla mojej malej siostrzenicy. Poniewaz podobal sie on takze mojej mamie, ona tez go sobie uszyla. Potem jeszcze zostalo wykonanych kilka wersji tego kotka dla roznych ludzi. Minelo sporo lat, mamy juz nie ma i jej kotkow tez. Za to mam corcie, ktora takowego kotka jeszcze nie miala. No wiec postanowilam kontynuowac 'tradycje' i uszyc go dla niej. Corcia bardzo kocurka lubi, tym bardziej, ze jest on baaaaardzo rozowy. Na pyszczku wyszylam kotu serduszko na znak, ze mama kocha swoja corcie.

The other recently finished object is this bright pink Fat Cat for my DD. Once upon a time, in the mid nineties, I saw a pattern for this cat and just had to have it ( "The Fat Cats" from McCall's Crafts, no. 6557). I made it for my young niece back then. Because my mom also loved this cat, she made one for herself, and after that, we made several more versions of these cats for other people. Today, my mom is gone and so are her kitties. However, I have a daughter, who didn't have one of her own yet. So, to continue 'the cat tradition', I made her one of her own, with a heart embroidered on its face - a message that mama loves her daughter. DD likes the cat, especially that it's veeeeeeery pink.